Erdmute Sobaszek – Przepisane z notatnika

Poniedziałek, 5.09.

– Wyczerpanie, choroby, przerwa w próbach. Rozmowa. Ilir o filmie: będzie opowiadał o historii albańskiej izolacji i emigracji poprzez losy ludzi. Mówi dużo, coraz więcej dramatów i coraz więcej szczegółów politycznych. Ktoś trzykrotnie uciekał, dwa razy został złapany i odsiadywał wieloletnie wyroki. Dorobił się na Zachodzie, ale wrócił w latach dziewięćdziesiątych. Żyje w Shkodrze na skraju nędzy. Jakiś wysoki oficer wypłynął statkiem z kilkunastosobową załogą w kierunku wyspy, zabierając ze sobą żonę i kilkumiesięczną córkę. Ze wsi Zogaj padł strzał, ale udało im się dopłynąć. Na miejscu dopiero załoga ujawniła prawdę: strzał zabił dziecko. Ten oficer nigdy nie wrócił do Albanii. Wszyscy, którzy uciekali, mieli świadomość, że ukarani zostaną ich najbliżsi. Pewien nastolatek opowiedział w rodzinie dziwny sen: śniło mu się, że ze ścian pospadały portrety członków Biura Politycznego. Jego matka natychmiast poszła do komitetu: „Mój syn ma nieprawidłowe myśli”. Dostał kilkanaście lat. Dlaczego to zrobiła? Miał jeszcze ośmioro rodzeństwa – może dlatego. „Zostaliśmy zmuszeni do donoszenia” – nie wiemy, co się za tym kryje. Ludzie w Zogaj obecność obcych we wsi sygnalizowali sobie specjalnym dzwonkiem blaszanym. Wiadomo też, że wiele osób nosiło broń. O tym się nie mówi. My jesteśmy tu gośćmi. Co my możemy zrozumieć w ciągu kilku dni? Jaki będzie nasz następny krok?Uczymy się kolejnych słów: pesc (ryba), buka (chleb), fmi (dzieci), nataemir (dobranoc), Pramvera pomaga nam przyswoić kilka wersetów pieśni weselnej, która ma podobno kilkadziesiąt zwrotek. Historie dziejące się już po upadku komunizmu: o rodzinie, która przez pięć lat przekoczowała w jednym pomieszczeniu w ambasadzie włoskiej (dlaczego nie przyznano jej azylu wcześniej??). 25 000 Albańczyków na dwóch niewielkich statkach we włoskim porcie (pamiętam z telewizji obraz ludzi wiszących na burcie i wpadających do wody podczas próby wydostania się na ląd), inny statek z setką uchodźców – rodzinami z dziećmi uciekającymi przed wojną domową spowodowaną krachem tzw. piramid finansowych – staranowany przez jednostkę włoską. Niewielu przeżyło, potem latami ciągnęły się dochodzenia. O tym się nie mówi. Mówi się o niespełnianiu warunków, o mafii i o przemycie. Gdzieś są zbiorowe groby ludzi zabitych na granicy w latach po śmierci Hodży. Czasami jakiejś rodzinie udaje się zgromadzić pieniądze, prowadzić poszukiwania zaginionych we własnym zakresie. Czasami kogoś odnajdują.Wacek: Kojarzą mi się ze sobą trzy wyspy. Pierwsza, to ta, którą codziennie oglądamy, tu na Jeziorze Szkoderskim po stronie Czarnogóry, do której próbowali dopłynąć Albańczycy. Druga to włoska wyspa Lampedusa, do której dopływają uchodźcy z Afryki. Trzecia: norweska wyspa Utøya, na której prawicowy ekstremista zabił siedemdziesięciu siedmiu młodych ludzi. W Zogaju na przejściu granicznym zwanym „pocztą” pozostał mur z oficjalnym napisem,  ściana, gdzie rozstrzeliwano schwytanych. Napis głosi: naród ponad wszystko. Rozstrzeliwano więc w imię idei państwa narodowego. Tak jak Breivik.C.d. rozmowy: W jaki sposób zbudować tutejszy montaż spektaklu „Ziemia B” wprowadzając – tak jak zamierzaliśmy od początku – obrazy wzięte stąd bezpośrednio? Jaka może być funkcja tego pokazu? Podobna do działania aktorów sprowadzonych przez Hamleta, prowokujących króla do przyznania się do morderstwa czy podobna do tragedii antycznej, np. Antygony? Rozmawiamy o pomyśle performance’u płynięcia do wyspy. Jak dosłowne może być nasze działanie?
7.09., „Ziemia B” w ZogajScena pierwsza:Wielbłąd wyrusza spod kawiarni, już teraz jest więcej ludzi niż zwykle, do tego jeszcze – w chwili wyjścia wielbłąda na ulicę – człowiek wracający skądś ze swoimi osłami (!) Za wielbłądem „Imigrant”, Emmi w masce czarnoskórego pucybuta. Robi co do niego należy: zamieszanie i śmiech.
Scena druga:Zbliżamy się do plaży. Widok stąd na molo, jak na gigantyczną scenę. Na tle nieba taniec dwóch kobiet. W dziwnym kostiumie. Jest to wspólna, dwuosobowa suknia ślubna. Raz sprawia, że ciała obu tancerek łączą się w jedno, raz niczym kaftan bezpieczeństwa staje się narzędziem do zniewolenia, raz całunem. Zosia i Emmi zadedykowały tę etiudę młodej parze, o której nam opowiadano.
Scena trzecia:Zaczynamy dokładnie w tym punkcie, do którego doszliśmy nad jeziorem Modrym w Durmitorze dziewięć dni wcześniej. Śpiewamy „By the Waters of Babylon”. A słowa są teraz świeże, tutejsze („we lay down and wept for thy Zion”). Jest taniec: inny taniec dwóch innych kobiet, nad samym brzegiem. W końcu jedna wchodzi do wody coraz głębiej, odpływa. Nie śpiewamy już, Iza  płynie dalej, oddala się w prostej linii w kierunku wyspy. I teraz dopiero, po tym jaka cisza zapadła, orientujemy  się, że za balustradą kawiarni i w wyższej części plaży jest pełno ludzi patrzących na to wszystko. Iza płynie, jest już bardzo daleko. Jesteśmy trochę niespokojni. Czy dwójka rybaków, umówionych wcześniej przez Ilira, wsiądzie do łodzi?  W końcu  wsiadają, szarpią za linę, włączają  rozrusznik silnika. Odpali czy nie odpali? Jadą, za chwilę są przy Izie i pomagają jej wgramolić się do łódki. Oklaski!!! Po tym wszystkim już pozostałe sceny z „Ziemi” rozgrywają się przy kawiarni pod dyndającą latarnią, z tłumem ludzi, harmiderem i pokazami kręcenia pojkami przez chłopców na zakończenie. I wspólne wykonanie pieśni weselnej i wspaniałe granie Nebi na dajrze (tamburynie) i tańczenie i coraz więcej pieśni rybackich…

PocztówkaJazda przez Shkodrę tam i nazad. Tysiące sklepików, myjni samochodowych, zakładzików, piekarni, byrkarni, garaży, bud, prowizorycznych zadaszeń. Ludzkie mrowie pośpiesznie przysposabiające do życia przestrzeń na gruzowisku po … nieważne po czym. Meczety, salony gier, krzyże, salony piękności, knajpy. Tak jakby nareszcie udało się zapomnieć o przeszłości. Dojeżdżamy do mostu Ura e mesit. Rząd potężnych łuków kamiennych nad rzeką z kamieni. Wspaniałość. Śmieci. To jeszcze nie powód, żeby się poczuć się lepszym. W głowie tylko refren albańskiej pieśni weselnej i wykuwana przeze mnie w tym języku do naszego spektaklu fraza z Brechta: Kto położy tamę na rzece i żyje wystarczająco długo, zobaczy jak tama się rozpada albo rzeka usycha. Wracamy, znów przez miasto, pora zachodu słońca, mijamy zamek i podświetlony na ścianie góry napis SHIPONIA (jak „Hollywood”!). Rzeka Drin i hałdy wydobywanych tu pod miastem drobnych kamieni rzecznych. Resztki czerwieni na ciemnym niebie, woda, kryształowa do bólu, skądś dochodzi głos muezina, jeden, drugi, trzeci, mieszają się. Grająca na kamieniach woda tworzy wyspy i lustra. Codziennie – w zależności od pracy koparki – zmienia bieg.

E.S.

Zaszufladkowano do kategorii Teksty | Możliwość komentowania Erdmute Sobaszek – Przepisane z notatnika została wyłączona

Erdmute Sobaszek – Pokaz w Shirokiej

Niedziela, 4.09.:

Praca, przede wszystkim praktyczna, zakończyła się próbnym pokazem albańskiej wersji  „Ziemi B” w Shirokiej. Shiroka jest położona bliżej Shkodry, ma zupełnie inny charakter niż Zogaj, jest kilka restauracji, dwie kawiarnie internetowe i pusty deptak nad jeziorem. Wyżej domy, meczet, kościół, domy, ogródki, piętrzące się pod wypaloną ścianą góry. I willa dyktatora: letnia rezydencja Ahmeda Zogu, albańskiego dyktatora przedwojennego. Po wojnie ośrodek wczasowy dla dzieci. Ilir wspomina: do wody wchodziło się na gwizdek, po trzech minutach był następny sygnał i trzeba było wyjść. Rozbite szyby, puste baseny po fontannach, zżarty beton balustrady. Najpierw spotkanie z chłopakami. Było tak, że kiedy pierwszego dnia rozglądaliśmy się za miejscem na pokaz, otoczeni byliśmy chmarą dzieci – samych chłopców. Mówiliśmy im o tym, że będzie spektakl i że się z nimi skontaktujemy jak sprawa będzie aktualna. Jak? Przez facebook! A więc Iza i Justyna jadą wcześniej, mają ze sobą zapas najprostszych materiałów – ryżu i pończoch do robienia pojek. Będzie warsztat pojek. Iza świetnie kręci pojkami, poza tym ma spore doświadczenie w pedagogice podwórkowej. Justyna jest w roli tłumaczki, ale i tak w końcu najważniejsze słowo w dialogu z adeptami to ”Supeeer!”. Po jakimś czasie przyjeżdża cała nasza grupa, rozpakujemy rekwizyty. Na początek wielbłąd. Robimy to samo co w Węgajtach na Zapuście: upadek wielbłąda i jego „odradzanie” czy „ozdrowienie” pod wpływem muzyki, tylko tym razem przechodząc z miejsca na miejsce pustej z początki uliczki, w towarzystwie całej grupki chłopców z warsztatu pojek. Ten pochód ma posmak niespodziewanie przyjeżdżającego do wsi cyrku. Ludzie pojawiają się w oknach, na ulicy, podniecenie dzieci doprowadzone jest do punktu wrzenia. Podchodzimy wyżej, do tarasu pod willą dyktatora, tam ustawiamy parawan z willą w tle. Są kolejne teksty po albańsku, np. pytanie Dawida – Czy tam, za wsią są też boiska do gry czy pola minowe? Teraz dopiero jesteśmy w stanie zobaczyć, czy publiczność śledzi akcję, rozumieją teksty itd. Oklaski po scenie z jeleniem, rwetes, nasłuchiwanie, rwetes. W finale, kiedy Iza kręci „kiełbasami” jak pojkami, udaje jej się wciągnąć chłopców z warsztatu do akcji!Należało było to wszystko robić nie tylko po to, żeby dzieci z Shirokiej po raz pierwszy w swoim życiu widziały teatr, ale po to, żeby zaistniał następny krok w drodze zbliżenia się do tego co mielibyśmy do zrobienia w Zogaj. Bo my nic nie wiedzieliśmy! (Piszę to teraz już podczas podróży powrotnej.) Przecież nasze działania tutaj wpisały się w zupełnie nieznany kontekst: z jednej strony potworna przeszłość wsi,  z drugiej strony inność kulturowa. Na przykład, czy nie zostaniemy potraktowani jako intruzi albo jak zareagują na sceny erotyczne w spektaklu … Przecież codziennie budził nas o piątej rano głos muezina … Trzeba pamiętać o tym, że Justyna i Ilir sami czuli się niepewni wobec tych ludzi stąd, chociaż tu już od roku przyjeżdżali próbując się dowiedzieć czegoś, nagrywać tę czy inną wypowiedź. Mnóstwo szczegółów. Na przykład to, że kiedy pytaliśmy o możliwość pokazania spektaklu w klubie, właściciel z początku był podejrzliwy: Zgodziłby się, ale warunkowo. – „Bo ten klub tutaj jest dla wszystkich – żadnej propagandy religijnej! Tu się pije rakiję, no wiecie Państwo …”  Ale i to: kobieta, która łapała Justynę za rękę kiedy filmowała okolice poczty – „Tego nigdzie nie wolno publikować!”Chodząc po wsi jesteśmy coraz mniej anonimowi. Słowniczek podstawowy: Faleminderi (dziękuję), mirdita (dzień dobry), ze strony ludzi czasem jakieś słowo serbskie albo włoskie. Justyna mówi, że ludzie teraz inaczej patrzą.

e.s.

Zaszufladkowano do kategorii Teksty | Możliwość komentowania Erdmute Sobaszek – Pokaz w Shirokiej została wyłączona

O zapisywaniu wspomnień ludzi

(Z wywiadu z chińskim pisarzem Liao Yiwu):

Pracuję nad tym tematem już ponad dwadzieścia lat, spisałem z biegiem czasu już ponad 300 historii ludzi, z których wielu już nie żyje … Wielka historiografia to tradycja typowo chińska, ale jak pojedynczy ludzie przeżywali tamte wydarzenia, ich losy osobiste, nigdzie nie zostały zapisane. Oral history albo badania terenowe są bardzo ważne, żeby udokumentować rzeczy w sposób możliwie czysty i niezafałszowany … Inteligentny badacz jest w stanie porównać dokumentację i rezultaty badań terenowych … Takie postępowanie służy udokumentowaniu „wielkiej” historii. Ale co z „małą” historią małych ludzi, normalnych ludzi? … Gdyby nikt nie zapisywał tego rodzaju opowieści, po naszych reformach rolnych pozostały tylko cyfry zimne jak lód, za którymi ludzie staliby się niewidoczni. Ale ludzie są krwią i kośćcem historii, która staje się uchwytna tylko poprzez losy każdego z osobna.”

Zaszufladkowano do kategorii Teksty | Możliwość komentowania O zapisywaniu wspomnień ludzi została wyłączona

Erdmute Sobaszek Ogień, woda i ziemia

2.09.

Wyjeżdżamy ze Shkodry, busem i dodatkowo wynajętą taksówką. Grupa powiększyła się, bo od początku pobytu w Czarnogórze jest z nami już Iza Giczewska. Taksówkarz dużo mówi, co chwila śmieje się głośno, chrapliwie. Przejeżdżamy przez osadę cygańską, Justyna tłumaczy albańskie słowo Madjyp. Taksówkarz wybucha śmiechem, mówi – Ludzie bez paszportu! Hahaha! Dojeżdżamy do jeziora. Jak połączenie raju z piekłem: Bajecznie połyskująca powierzchnia i góry. Pasmo górskie jest zczerniałe od pożaru. Podobno ludzie próbowali ściągnąć pomoc przy gaszeniu, ale nikt nie reagował. (Gaszenie nie byłoby trudne, czarnogórskim strażakom po drugiej stronie granicy się udało). Brak zainteresowania, brak sprzętu. Jakiś podtekst polityczny? Motywy mogą być różne: nieuczciwa konkurencja niemieckich i greckich firm farmaceutycznych, pozyskujących dziką górską szałwię, proceder obniżenia cen ziemi pod budowę rozrastających się osiedli podmiejskich albo zniszczenie nielegalnych plantacji marihuany… No tak … jesteśmy poza terenem Unii … Ludzie uratowali we wspólnej akcji tylko cmentarz. Roślinność w górach to poza rybami  podstawa ich utrzymania. Zbierają zioła lecznicze, pasą tu krowy. Dymy pożarów na zboczach otaczających jezioro gór – odtąd będzie to widok codzienny, nocą jeszcze bardziej spektakularny, bo widać płomienie z odległości wielu kilometrów. Jest gorąco. Z powodu trwającego jeszcze Bajramu i z powodu trwającej jeszcze pory sjesty jest za wcześnie, żeby odbyć wstępną wizytę u sołtysa, wykorzystujemy czas na kąpiel. Woda jest czysta, ciepła, kamienny brzeg jest pokryty odpadami. Pływanie utrudniają olbrzymie wodorosty sięgające z dna pod samą powierzchnię jeziora. Dowiadujemy się, że zburzona została równowaga ekologiczna: zabrakło ryb żywiących się wodorostami. Proces może być nieodwracalny. 
e.s.

Zaszufladkowano do kategorii Teksty | Możliwość komentowania Erdmute Sobaszek Ogień, woda i ziemia została wyłączona